W ciemnym pomieszczeniu przed dużym lustrem, na
podwyższeniu stała Bellatrix. Miała na sobie śnieżnobiałą, elegancką suknię
ślubną, której dół układała czarownica w pelerynie. Bellatrix zdawała się być
bledsza niż zwykle.
-Proszę, madame Black. Teraz niech pani usiądzie,
założę welon- powiedziała czarownica. Bellatrix dziwnie chwiejnym krokiem
zeszła i usiadła przy orzechowej toaletce. Czarownica wpięła jej we włosy długi
do podłogi welon i srebrny diadem z zielonymi kryształami. Gdy skończyła,
wyszła. Bellatrix spojrzała w lustro, głęboko w swoje czarne oczy. Dlaczego
nagle boi się ślubu z Voldemortem, miłością swojego życia? Zawsze o tym
marzyła, a gdy nadchodzi ten moment, odczuwa lęk? Czyżby chodziło tu o warunki,
jakie postawił jej Czarny Pan? Bellatrix przeniosła spojrzenie na swoją twarz.
Co Voldemort miał na myśli mówiąc, że zniszczy jej wizerunek tak, że wszyscy
będą się jej bać tak jak jego? Czy tu nie było jakiegoś haczyka? Jej
rozmyślania przerwał Voldemort, który wszedł niemal bezszelestnie do komnaty.
Miał na sobie niecodzienny, elegancki ślubny garnitur.
-Cudownie wyglądasz, Bello. Jesteś gotowa?- spytał.
-Tak. Czy już się zaczyna?- odrzekła Bellatrix nie
odrywając oczu od lustra.
-W każdej chwili. Chodź więc. W ogrodzie mam dla
ciebie niespodziankę- oznajmił Voldemort. Bellatrix od razu się poderwała i
wyszła za nim z komnaty. W ogrodzie stał duży biały namiot ozdobiony wężami. W
środku stali wszyscy śmierciożercy, a także najbliższa rodzina Bellatrix.
Rodzice, Durella i Cygnus, uśmiechnęli się do niej z dumą, Andromeda jak zwykle
w jej towarzystwie, była niezadowolona, a Narcyza machała do niej ręką. Cała
ceremonia przebiegła dość szybko. Wesele skończyło się dopiero nad ranem.