niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 2.

W ciemnym pomieszczeniu przed dużym lustrem, na podwyższeniu stała Bellatrix. Miała na sobie śnieżnobiałą, elegancką suknię ślubną, której dół układała czarownica w pelerynie. Bellatrix zdawała się być bledsza niż zwykle.
-Proszę, madame Black. Teraz niech pani usiądzie, założę welon- powiedziała czarownica. Bellatrix dziwnie chwiejnym krokiem zeszła i usiadła przy orzechowej toaletce. Czarownica wpięła jej we włosy długi do podłogi welon i srebrny diadem z zielonymi kryształami. Gdy skończyła, wyszła. Bellatrix spojrzała w lustro, głęboko w swoje czarne oczy. Dlaczego nagle boi się ślubu z Voldemortem, miłością swojego życia? Zawsze o tym marzyła, a gdy nadchodzi ten moment, odczuwa lęk? Czyżby chodziło tu o warunki, jakie postawił jej Czarny Pan? Bellatrix przeniosła spojrzenie na swoją twarz. Co Voldemort miał na myśli mówiąc, że zniszczy jej wizerunek tak, że wszyscy będą się jej bać tak jak jego? Czy tu nie było jakiegoś haczyka? Jej rozmyślania przerwał Voldemort, który wszedł niemal bezszelestnie do komnaty. Miał na sobie niecodzienny, elegancki ślubny garnitur.
-Cudownie wyglądasz, Bello. Jesteś gotowa?- spytał.
-Tak. Czy już się zaczyna?- odrzekła Bellatrix nie odrywając oczu od lustra.

-W każdej chwili. Chodź więc. W ogrodzie mam dla ciebie niespodziankę- oznajmił Voldemort. Bellatrix od razu się poderwała i wyszła za nim z komnaty. W ogrodzie stał duży biały namiot ozdobiony wężami. W środku stali wszyscy śmierciożercy, a także najbliższa rodzina Bellatrix. Rodzice, Durella i Cygnus, uśmiechnęli się do niej z dumą, Andromeda jak zwykle w jej towarzystwie, była niezadowolona, a Narcyza machała do niej ręką. Cała ceremonia przebiegła dość szybko. Wesele skończyło się dopiero nad ranem. 

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 1.

-Ożeń się ze mną.- poprosiła Bellatrix jeszcze raz. Voldemort odwrócił wzrok i nie odpowiedział. Zapanowało milczenie przerywane jedynie ciężkim oddechem Bellatrix. Jej pierś falowała szybko pod czarną szatą.-No dobrze, Bello. Skoro prosisz mnie o to po raz kolejny, znaczy, że ci na mnie zależy. Ok. Ale zanim się zgodzę, ty musisz przyrzec mi parę rzeczy. Jeżeli ja mam wchodzić z kimś w związek, muszę być pewien, że ta osoba nie kłamie- rzekł w końcu Voldemort.-Och, tak, panie. Co mam przysiąc?- zapytała Bellatrix z narastającą ekscytacją.-Najważniejsze: będziesz mi wierna, w tym sensie małżeńskim, na zawsze. Potem, że będziesz mi pomagać w każdej mojej misji. Że nie zawahasz się, jeżeli każę ci zabić bądź torturować kogoś, kogo ci wskażę. Następnie, że nie będziesz dawała sobą pomiatać. Wraz z tym małżeństwem otrzymasz miano "Czarnej Pani". I jest jeszcze coś. Jesteś, że tak powiem, trochę za ładna na to miano. Będę musiał nieco uszkodzić twoją urodę, żeby wszyscy bali się ciebie tak jak mnie- powiedział wolno Voldemort. Bellatrix nie odpowiedziała od razu. Serce jednak ciągnęło ją w stronę zgody.-Dobrze, przysięgam że dotrzymam tych warunków. To będzie dla mnie ogromny zaszczyt- odparła w końcu.-No, świetnie. Zobaczymy czy tego dotrzymasz. Ale chyba wiesz, że przysięga jaką złożyłaś, była Przysięgą Wieczystą?- zapytał Voldemort.-Tak, na pewno. Czarny Pan tylko taką przysięgę przyjmuje- przytaknęła Bellatrix. Voldemort uśmiechnął się lekko i odrzekł:-W porządku, ożenię się z tobą. A co do tego twojego wizerunku... nie martw się, zepsuję ci go dopiero po ślubie.